sen kamienny

We śnie znajduję się, sądząc ze spiętrzenia, w kotlinie górskiej rzeki. Uczestniczę w programie rewitalizacji linii brzegowej, wygląda to trochę jak tamte kolonie w Kłodzku. Jestem jednym z wielu aktywistów dźwigających otoczaki i umieszczających je na płyciźnie, w zakolach i wykrotach i w przybrzeżnym piachu. Taki proces trwać może kilka tysięcy lat i wymaga współpracy wielu pokoleń – informuje koordynator idący na czele grupy. Całkowite umocnienie – uściśla – możliwe jest tylko pod warunkiem zachowania dyscypliny uraz podporządkowania się ścisłym regułom rewitalizacji. Zapytuję, czy mogę w tym miejscu umieścić otoczak i po uzyskaniu akceptacji koordynatora układam kilka kamieni jeden przy drugim w upatrzonym przez siebie zakolu. Zastanawiam się jak dołożyć jeszcze jeden największy dźwigany przeze mnie otoczak w taki sposób, by jak przyjdę w to miejsce za, powiedzmy pięćdziesiąt lat, to je rozpoznam.